W związku z tym, że październik oferował lepszą pogodę niż wrzesień, postanowiliśmy się wybrać na weekend w góry. Gdy już upewniliśmy się, ze pogoda będzie super na spacer pozostało nam jedynie wybrać miejsce destynacji. Przeglądając szczyty należące do Diademu Gór Polskich szukałem szczytów które są niedaleko nas, jednak to październik więc dzień jest już krótszy. Wybór padł na Kraczonik w Beskidzie Sądeckim. Jest to obok Radziejowej i Jaworzyny Krynickiej jeden z trzech szczytów należących do Diademu w tej części Beskidów.
W czasie II wojny światowej Góry Leluchowskie zamieszkiwali Łemkowie. Zostali oni przymusowo przesiedleni w 1947 roku w ramach Akcji Wisła. Ich zabudowania zostały spalone, pozostały tylko cerkwie i krzyże. Później przybyli tu polscy i ukraińscy osadnicy.
Kraczonik – Szlak z Muszyny
Muszę przyznać, że wcześniej nie słyszałem o Kraczoniku, ale perspektywa spaceru przez jesienny las była bardzo zachęcająca. Po zrobieniu małego „riserczu” dowiedziałem się, że są w sumie dwie dobre opcje szlaków. Jeden to zdobycie Kraczonika z Leluchowa, druga możliwość, tą na którą się zdecydowałem to wyprawa z Muszyny (Mapa trasy poniżej.
Mapa Szlaku na Kraczonik

Jak widać długość trasy to ok 16 km, czas przejścia 5h, suma podejść 666 metrów. Na początku idziemy żółtym szlakiem przez Malnik – Duże Garby, następnie żółty szlak łączy się z niebieskim, którym dochodzimy aż do Kraczonika. Tą samą trasą wracaliśmy do samochodu, ale fają opcją na cieplejsze miesiące roku jest wybranie się tą trasą następnie zejście do Leluchowa a następnie spływ kajakiem czy pontonem przez rzekę Poprad. W Internecie możecie znaleźć kilka firm oferujących rafting Popradem.
Cmentarzy Żydowski Muszyna
Po zaparkowaniu samochodu przy żółtym szlaku ruszyliśmy zdobyć ten najwyższy szczyt gór Leluchowskich. Muszę jednak przyznać, że gdy przejeżdżaliśmy rano przez Muszynę, to miasteczko urzekło mnie swoim urokiem. Nie dziwi mnie to, że w lecie jest to oblegana miejscowość, gdyż ma swój urok.


Zaraz na początku szlaku minęliśmy Cmentarz Żydowski. Z informacji znalezionych w intrenecie dowiedziałem się, że powstał on przy końcu XIX wieku. Kirkut zlokalizowany jest przy ulicy Ogrodowej. Przez wiele lat cmentarz należał do Nadleśnictwa Piwniczna i Leśnictwa Muszyna – Majerz, w 2015 r. został przekazany pod władzę Gminy.
Wędrówka Żółtym szlakiem – daje w kość
Zaraz za cmentarzem wchodzimy w las, i jak widzicie z mapy trasy początek jest stromy. Faktycznie daje w kość, przez około 1 km ścieżka w lesie pnie się w górę. Na dodatek było mokro i ślisko, więc jeżeli ktoś wybiera się tą trasą po opadach deszczu zalecam dobre buty. Ścieżka nie jest bardzo szeroka więc należy uważać. Z tabliczek na drzewach można się dowiedzieć, że tą trasą organizowane są ekstremalne drogi krzyżowe, i faktycznie wchodząc pod górę można wołać „O Jezu”. Całe szczęście to mocne podejście skończyło się po ok 20 minutach, i po wyjściu na polanę naszym oczom ukazał się przepiękny widok na Tatry.

Panorama na Tatry
Panorama na Tatry trochę nas zaskoczyła, nie spodziewałem się tak pięknych widoków, powietrze było przejrzyste wiec widoki były nieziemskie. Obok tej polany są domy mieszkalne, można tylko zazdrościć osobą tam mieszkającym pięknych widoków. Pewnie jest to popularne miejsce na spotkania, randki czy ogniska. Jest to jedyny punkt widokowy na trasie.

Po nacieszeniu wzroku i chwilowym odpoczynku ruszamy dalej, na szczęście kazało się że przed nami jeszcze jedno podejście i doszliśmy do Malnika. Na szczycie jest wieża przekaźnikowa, z tego miejsca również można oglądać przepiękną panoramę okolicznych gór (Góry Lubowelskie, Pasmo Jaworzyny Krynickiej i Tatry.)

Dalsza część trasy wiedzie szlakiem przez las i aż do szczytu Garby praktycznie brak wymagających podejść, jedyny minus na trasie stanowiło błoto, ale w sumie nie ma się co dziwić dzień wcześniej padało, wiec ziemia nie zdążyła wyschnąć. Przyznam, że ten jesienny spacer po lesie był bardzo przyjemny i w pewien sposób odprężający. Po ok 40 minutach dochodzimy do szczytu Czarne Garby.

Na tym szczycie Edyta stwierdziła, że to dziwne, że nie ma żadnych grzybów po czym znalazła kilka, i od tego miejsca zaczęliśmy się rozglądać również za grzybami :). Po krótkim grzybobraniu ruszamy dalej i po chwili dochodzimy do połączenia szlaków żółtego i niebieskiego prowadzącego na Kraczonik.
Niebieski Szlak turystyczny na Kraczonik

Z miejsca połączenia szlaków zostało nam ok 1:30 h do najwyższego szczytu w górach Leluchowkskich, szlak nadal prowadzi drogą przez las, dzięki czemu jesienią jest to super opcja na spacer :). Według Wikipedii Góry Leluchowskie nazywają się grupą Zimnego i Dubnego. Rezerwat przyrody Hajnik położony jest na wschodnich stokach Zimnego i Dubnego i chroni fragment buczyny karpackiej i naturalnego lasu jodłowego.
Rezerwat został utworzony w 1974 roku i zajmuje powierzchnię 16,9 ha. Po minięciu szczytu Zimne wchodzimy na drogę w lesie, naszym oczom ukazuje się znak Kraczonik 45 minut, co spowodowało lekkie zaskoczenie gdyż według mapy turystycznej zostało nam ok 20 minut. Nie powiem tabliczka nas lekko załamała, ale szliśmy dalej, i jak się okazało faktycznie po ok 20 minutach dostaliśmy na Kraczonik po drodze minęliśmy Kraczoń.
Kraczonik 936 m n.p.m. – szczyt w Górach Leluchowskich (Beskid Sądecki)
Kraczonik to szczyt w Górach Leluchowskich (Beskid Sądecki) w południowej Polsce. Ma wysokość 936 metrów (3,071 stóp) nad poziomem morza i jest najwyższym szczytem w tym paśmie. Grzbiet Kraczonika jest skalisty i jałowy, z nielicznymi płatami trawy i zarośli. Na szczyt prowadzi kilka szlaków, w tym niebieski szlak z Leluchowa.

Po odpoczynku i sesji zdjęciowej ruszyliśmy z powrotem szlakiem niebieskim do samochodu. Faktycznie znak wprowadza w błąd gdyż w 45 minut udało nam się wejść i zejść z Kraczonika, wiec nie ma się co załamywać. Jest to chyba jedyny minus w oznaczeniach na szlaku, gdyż trzeba przyznać, że szlak jest bardzo dobrze oznaczony. W drodze powrotnej zrobiło się już cieplej i mogliśmy się cieszyć jesiennym spacerem połączonym ze zbieraniem grzybów, które okazało się bardzo owocne, gdyż znaleźliśmy grzyba ważącego ponad 1 kg.

W drodze powrotnej spotkaliśmy również inne osoby korzystające z pięknej październikowej pogody. Wydaje mi się jednak, że góry Leluchowskie nie są zbyt uczęszczane i oblegane, wiec jeżeli nie lubisz tłoku na szlaku jest to odpowiednie miejsce na wędrówkę, jedyny minus to zalesiony szlak uniemożliwiający podziwianie widoków.

Zejście z Malika
Podobnie jak początek trasy dał nam w kość, taki i zejście z Malinka jest dość ciężkie, zwłaszcza gdy jest ślisko, dlatego zalecam ostrożność i jednak zaopatrzenie się w buty z lepszą podeszwą, zwykłe „adidasy” mogą być za śliskie, zwłaszcza na jesień. Po chwili mijamy cmentarz i wracamy do samochodu. Muszę przyznać, że była to wspaniałą wyprawa.